Wycieczka nad Dunajec. Pogoda była genialna. Cumulusy na niebie, powietrze przejrzyste. Jedynie żałuję, że trasa była dosyć płaska i nie zdobyłem żadnego większego szczytu, z którego byłoby widać Tatry. Po drodze odwiedziłem Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, droga do niego przyległa jest pięknie obsadzona drzewami. Po minięciu muzycznego centrum jezdnia robi się węższa i gorszej jakości(można się było tego spodziewać). Bocznymi drogami docieram w końcu do Zakliczyna. Najpierw zaglądam nad Dunajec oblężony przez ludzi, a później odwiedzam rynek w Zakliczynie. Reszta trasy przebiega spokojnie, Gromnik wita mnie przyjemnym, długim zjazdem(50-56 km/h) i ślepym przechodniem, który uznał, że jak nie słychać nadjeżdżającego samochodu to można przejść przez drogę... Na szczęście ja nie jestem ślepy. Na koniec zaglądam na rynek w Tuchowie i wracam do domu.
Wycieczka do Wojnarowej. W sumie nie planowałem dokładnie celu dzisiejszego wyjazdu, wyszło jak wyszło. Tereny bardzo ładne, na pewno częściej będę tam wpadał. Przy samej drodze trafiłem na gniazdo bocianów. Parka z maluchem. Niestety jak robiłem zdjęcia młody schował się w gnieździe.
W internecie i tv panikowali o burzach wieczorem, także nie oddalałem się zbyt daleko od domu(max 20 km), za to w 3 kierunkach :) Tak jak myślałem po burzach nie było śladu. Wczoraj narobiły dużo szkód i były trochę ekstremalne, to dzisiaj media musiały nas nastraszyć(oglądalność i klikalność na pewno podskoczyła). Przed wyjazdem sprawdziłem stronę Łowców Burz i radary, było czysto, także wyruszyłem w trasę. Zacząłem od trasy do Bobowej, później zawróciłem i odwiedziłem Rzepienniki, a na koniec zawitałem w okolice Tuchowa. W sumie uzbierało się trochę kilometrów.
Mimo upału wybrałem się w trasę. Zahaczyłem dosyć mocno o Pasmo Brzanki w Jodłówce Tuchowskiej. Następnie skręciłem w stronę Rzepiennika Strzyżewskiego i tu zaczęły się 'przygody". Prawdopodobnie na ostatnim, bardzo stromym zjedzie do centrum Rz. złapałem kapcia. Zauważyłem go dopiero pod sklepem, 300 m dalej. Wyszedłem ze sklepu, odkręciłem Tymbarka, pod nakrętką ukazał się napis "możesz więcej" - mobilizujący do dalszej jazdy. A w tylnym kole ukazał się kapeć :( Sam nie wiem, czy rzeczywiście złapałem gumę na zjeździe, czy ktoś miły mi pomógł ją złapać pod sklepem. W sumie tylne koło coś słabo mi hamowało, więc wersja nr 1 jest bardziej prawdopodobna. Na szczęście miałem zapasową dętkę, więc po ok. 10 minutach byłem gotowy do dalszej drogi
Po drodze przejechałem jeszcze małego węża, albo zaskrońca. Zauważyłem go w ostatniej chwili(bo gapiłem się na tylne koło, czy trzyma powietrze), więc nie wiem co to dokładnie było. Mam nadzieję, że nic wielkiego mu się nie stało.
Dzień zacząłem od jazdy w okolice Ciężkowic, załatwić kilka spraw i przy okazji trochę pojeździć. Po Ciężkowicach przyszedł czas na górki Pasma Brzanki. Z Gromnika pojechałem wojewódzką do Lubaszowej, gdzie skręciłem na lokalną drogą, która zaprowadziła mnie do Jodłówki Tuchowskiej. W Jodłówce odbiłem w prawo i resztę wycieczki spędziłem jeżdżąc po szczytach tamtejszych górek. Było trochę podjazdów i zjazdów, ale najważniejsze były piękne widoki. Udało mi się zobaczyć Tatry, które nieźle ukryły się między chmurami.
Planowo miałem zjechać z dróg lokalnych dopiero 2 km przed domem. Niestety jeden zły zakręt sprawił, że wylądowałem na drodze wojewódzkiej prawie 8 km przed "bazą" i przegapiłem szczyt Nosalowa(365 m n.p.m.). Trochę szkoda, ale następnym razem już będę wiedział, gdzie skręcić.
Niedzielna wycieczka do miejscowości Stróże. Mały pit stop w Bobowej, na rynku. Mają tam pyszne lody gałkowe :) Cała, lekko wznosząca się, trasa do Stróż z przednim wiatrem. Im bliżej Stróż, tym wiatr był coraz mocniejszy. Za to powrót był bardzo przyjemny, z wiatrem w plecy. Jedyne co trochę przeszkadzało, to duży ruch na drodze. Tak to już jest w niedzielę wieczorem, powroty z weekendu. Niestety zdjęć nie zrobiłem za dużo. Jakoś nie chciało mi się zatrzymywać, a na rynku w Bobowej o nich całkiem zapomniałem.
Farba schła na ścianie, więc wyrwałem się na przejażdżkę. Miało być ok. 25 km, wyszło 53 :) Szkoda, że zapomniałem załadować aparat i szybko wyzionął ducha.