W końcu wybrałem się w lutym na przejażdżkę. Nie licząc Staszkówki i okolic, reszta trasy to taki mój "zimowy" standard. Rzepienniki, podjazd do Turzy, Ciężkowice, okolice Bobowej i do domu :) Jedynym minusem, był dosyć silny, przedni wiatr, który dzisiaj nie chciał mi powiać w plecy, nawet w drodze powrotnej. Widoki ze Staszkówki są niesamowite, tylko czekać aż przyroda ruszy się do życia i będzie jeszcze ładniej.
Ta sama trasa co tydzień temu. Podjazd do Turzy zaliczony w dużo lepszym stylu niż ostatnio. W nagrodę piękne widoki na szczycie, Tatry wyglądały prawie jak Mordor :)
Kolejna "pięćdziesiątka" w tym roku. Na początek Rzepienniki i podjazd do Turzy. Ostatnio podjeżdżałem pod Turzę chyba we wrześniu. Jeden postój, w połowie podjazdu, akurat żeby zrobić zdjęcia. Na górze wypiłem puszkę Pepsi i zacząłem zjazd do Ciężkowic. Po zjeździe licznik pokazał średnią 21,1 km/h. Słabiutko, także z Ciężkowic zamiast do domu pojechałem w kierunku Bobowej żeby trochę średnią poprawić. I tak z planowanych 30 km, wyszło 50 :)
W planach miałem tylko przejażdżkę do Skamieniałego Miasta w Ciężkowicach, ale z każdym kilometrem pogoda robiła się coraz lepsza, było ciepło jak na wiosnę, więc pojechałem dalej. Najpierw miała być tylko Bobowa, a skończyło się na Stróżach. Całe trasa do Stróż z przednim, dosyć mocnym wiatrem. Za to powrót był czystym relaksem :)
Zwykle jeżdżę na rowerze popołudniu i wieczorami. W sobotę miałem w planach wizytę w sklepie rowerowym w Gorlicach, więc wyjątkowo wyjechałem z domu o 9 rano. Do Gorlic pojechałem trasą, która wiodła przez Rzepienniki, Turze, Moszczenicę. Nie byłem przyzwyczajony do jazdy na rowerze rano, więc pierwsze kilkanaście kilometrów jechało mi się trochę ciężko(szczególnie podjazd do Turzy), ale później już było w porządku.
W Gorlicach ruch był spory, ale dojechałem do sklepu mniej ruchliwymi uliczkami(prawie). W "Ostrym Kole" zrobiłem małe zakupy, m.in. nowy łańcuch. Polecam ten sklep, dobra i sprawna obsługa.
Na lekko odświeżonym rowerze wybrałem się w drogę powrotną. Powrót do Gromnika zaplanowałem drogą wojewódzką przez Łużną - Zborowice - Ciężkowice. Akurat wracałem w okolicach południa, więc słońce mocno mnie przypiekło. Na trasie pełno mniejszych i większych podjazdów i zjazdów. A na koniec przyjemny zjazd serpentyną do Zborowic(8-10% nachylenie), a później już nudy... czyli płasko(jak na Małopolskę).