W końcu jakieś górki na trasie i jazda rowerem od razu sprawia dużo więcej frajdy. W skrócie, pojechałem wojewódzką do Lubaszowej i tam odbiłem na Jodłówkę, później przez hopkę w kierunku Rzepiennika i drogą wiodąca szczytami do Golanki, i do domu. Na górze słońce mocno grzało i było ciepło jak na wiosnę, na dole trochę chłodniej. Udało mi się nawet znaleźć parę zaśnieżonych miejsc, schowanych przed słońcem. Poza tym, przez swoją ślepotę wpadłem w śnieg na drodze, który ukrył się w cieniu. Akurat jechałem wtedy ok. 50 km/h więc dosyć mocno mnie rzucało przez te 10 m śnieżnej koleiny, więcej śniegu na drodze już nie spotkałem.
Okolice Zakliczyna, głównie drogi wzdłuż Dunajca. W drodze powrotnej coś dziwnego działo się z moja prawą stopą(sztywnienie), ale w miarę bezproblemowo udało mi się dotrzeć do domu.
Jak zwykle, na Bukowiec jechałem na około. Podjeżdżałem serpentyną od strony Lipnicy Wielkiej. Z Bukowca są super widoki, nic tylko czekać na jesień i zimę, gdy widocznośc jest duzo lepsza niż w lecie.