Jak zwykle, na Bukowiec jechałem na około. Podjeżdżałem serpentyną od strony Lipnicy Wielkiej. Z Bukowca są super widoki, nic tylko czekać na jesień i zimę, gdy widocznośc jest duzo lepsza niż w lecie.
Taka sierpniowa norma ...czyli sama okolica. W Jodłówce zauważyłem na horyzoncie deszczowe chmury, ale były daleko, także pojechałem jeszcze do Turzy, Staszkówki i Ciężkowic. Deszcz zaczął lekko kropić jak byłem 2km od domu, a rozpadało się mocniej 10 min po moim przyjeździe
Lato miało być dużo ciekawsze, ale średnia pogoda i totalny brak czasu wszystko zepsuły...
Trasa trochę podobna do tej sobotniej. Podjazd do Turzy poszedł mi dosyć łatwo i zdziwiłem się w domu, że wyjechałem wolniej niż w sobotę(4sec). Zaliczyłem jeszcze podjazd do Bruśnika i wróciłem do domu.
Jak to zwykle bywa w sobotę, najpierw trochę załatwień w Ciężkowicach i okolicy, licznik pokazywał już ponad 20 km, gdy ruszyłem nad jeziora. Wybrałem trasę przez Bobową - Wilczyska - Jasienną - Bartkową, która zaprowadziła mnie nad Jezioro Rożnowskie,a stamtąd przez Rożnów i Tropie, przez kiwający się most na linach dotarłem do drogi krajowej. Przejechałem nią ok. 4 km i to wystarczyło żeby trafić na jednego idiotę wpychającego się na trzeciego... W Czchowie przejechałem po zaporze i znaną mi już trasą przez Filipowice, Zakliczyn, Słoną, Jastrzębie dotarłem do domu. Mimo upału jechało się całkiem dobrze ...chociaż na górkach grzało solidnie, a nagrzany napój w bidonie w ogóle mi nie pomagał. Dobrze, że było dużo sklepów na trasie ;)