Praktycznie całe dzień padał deszcz. Na całe szczęście osłabł w okolicy 15 godziny. W sam raz na przejazd TdP przez Gromnik. Także, nie przemokłem zbyt mocno czekając na kolarzy. Najpierw zjawiło się "stado" motocykli i policji. Po paru minutach nadjechało 4 kolarzy z ucieczki. Na peleton trzeba było poczekać 10 minut, jak się okazało na mecie... 10 minutowa przewaga to było za mało.
Wrzucam trochę zdjęć(niektóre średnio udane) i video(nie moje) z przejazdu kolarzy przez rondo w Gromniku.
Upał skutecznie powstrzymywał mnie od jazdy na rowerze aż do godziny 18:30. Mimo późnego wieczora(32 stopnie), asfalt nadal kleił mi się do opon... Nie było tego zbyt dużo, ale wkurzało i tak.
Wybrałem się w kierunku Bobowej, na trasie były 3 odcinki odcięte od promieni słonecznych, na których panował przyjemny chłód. Ogólnie jechało się dobrze i wysoka temperatura zbytnio nie przeszkadzała.
Na zdjęciach jeden z ostatnich(jak nie ostatni) przejezdny, drewniany most na rzece Biała. Nie jest w super stanie, parę desek mocno wystaje. Współczuję pieszym którzy pokonują go w nocy. Zapomniałbym napisać, most znajduje się na granicy Pławnej i Bruśnika.
Trasa przez Lubaszową, Jodłówkę Tuchowską poprowadziła mnie w okolice Brzanki, gdzie odbiłem w prawo i dobre kilka kilometrów jechałem szczytami pobliskich wzniesień. Na koniec kilka zjazdów i podjazdów ....zakończone długim stromym zjazdem do Rzepiennika M. Pobiłem na nim mój rekord prędkości: 59,60 km/h.
Wycieczka nad Dunajec. Pogoda była genialna. Cumulusy na niebie, powietrze przejrzyste. Jedynie żałuję, że trasa była dosyć płaska i nie zdobyłem żadnego większego szczytu, z którego byłoby widać Tatry. Po drodze odwiedziłem Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, droga do niego przyległa jest pięknie obsadzona drzewami. Po minięciu muzycznego centrum jezdnia robi się węższa i gorszej jakości(można się było tego spodziewać). Bocznymi drogami docieram w końcu do Zakliczyna. Najpierw zaglądam nad Dunajec oblężony przez ludzi, a później odwiedzam rynek w Zakliczynie. Reszta trasy przebiega spokojnie, Gromnik wita mnie przyjemnym, długim zjazdem(50-56 km/h) i ślepym przechodniem, który uznał, że jak nie słychać nadjeżdżającego samochodu to można przejść przez drogę... Na szczęście ja nie jestem ślepy. Na koniec zaglądam na rynek w Tuchowie i wracam do domu.